|
Tak się zaczęło, w klimacie strachu |
|
Uśmiech za grosz |
Na prima aprilis sprawiłem sobie przyjemność.
Pojechałem do Gass i poszedłem w kierunku Góry Kalwarii na spacer. Było cicho.
Wiatru na lekarstwo. Światło latarni na podjeździe do promu oświetlało drzewa blaskiem wampirycznego nastroju. Nawet zdjęcia to pokazały,
chociaż brzask dopiero co się stawał. W dole pluskała Wisła. Tajemniczo.
|
Brzask |
Szedłem koroną wału. Mijałem uśpione domy. Psy
też spały. Nie oszczekały mnie. Przymrozek oprószył trawę szronem. Coś kwiliło
w krzakach. Jeszcze nieśmiało. Było za wcześnie. Chociaż z każdym krokiem brzask
narastał. Próbowałem fotografować sierp księżyca. Wystawał spomiędzy gałęzi
drzew, zwiastując nadejście słońca. Był jeszcze wyraźny. Dzień, dwa i stanie
się wąski jak brzytwa. Między granatowymi brzegami przelatywały mewy. Chaotycznie.
Jakby nie mogły zdecydować, dokąd polecieć. Kormoranów dzisiaj nie spotkałem.
Liczyłem na nie, idąc w kierunku malowniczego zakrętu rzeki. Gdyby nadleciały
od zatoki śmiałego bolenia czarnym szkwałem, widok byłby patetyczny. Niestety
zawiodły.
|
Sierp |
Minąwszy ostatnie domy Gass, znalazłem się
między pluskającą wodą a łęgiem rozległej polany. Stara topola, pozbawiona już
swojej uschniętej towarzyszki, którą fotografowałem wiele lat wcześniej,
pojaśniała.
|
Moje ulubione klimaty |
|
W salonie bobrów |
|
Mgiełki |
|
Pod sierścią |
Za ostrogą zobaczyłem kępę mozgi trzcinowatej. Wyrastała z
płycizny. Wysepka zarosła trawą. Pokryła się naniesionymi pniami i wykrotami.
Szczątki drzew pokryła sierść wyschniętej i zmacerowanej mierzwy. Tuż pod
brzegiem zobaczyłem trójkątną falę. Bóbr. Oczywiście. Pływał za krzakami. Nie podchodziłem
go, a przez krzaki nie dało się fotografować. Aparat ostrzyłby na gałązkach a
nie na sylwetce. Po drugiej stronie wyspy nadawał kaczor. Obstawiał partnerkę.
Kwakaniem oznajmiał godową ekscytację.
|
Mewy i księżyc |
Kolejną ostrogę w oddali przesłaniały strzępy
mgły. Tańczyły nad wodą. Zasłaniały wykrot zepchnięty na kamienie. Było zimno.
Woda jeszcze nie ogrzana słabo oddawała ciepło. Wystarczyło jednak by mgiełka stworzyła
nastrój.
|
Wierzba ze snu Harryego Pottera |
Nieco dalej fotografowałem
ulubioną wierzbę. Poturbowaną przez czas i wiatr. Obłamany konar wciąż wisiał
na resztkach włókien i drzazg. Kontury drzewa fantazyjne odróżniały się od tła
zakrętu Wisły. W oddali widziałem już kamienną ostrogę i opaskę, która wycięła
z nurtu zatoczkę pod dzikim brzegiem. Lustro było puste. Ptaki nie nocowały w
zakątku. Klarowne powietrze nie zapowiadało długiego wschodu słońca. Za łęgiem
drugiego brzegu wisiało pasmo nieśmiałych chmur tuż tuż nad horyzontem.
|
Zanim słońce wyskoczy |
|
Cesarz się budzi ku ukontentowaniu foto-poddanych |
Księżyc zbladł. Już ledwo dostrzegałem jego
sierp. Słońce zbierało się do wzejścia. Kiedy przeszedłem przez przepust
melioracyjny w wale, zajrzałem nad staw u podnóża rozpadających się ze starości
wierzb. Wygładzona woda odbijała sylwetki drzew na grobli. Zszedłem ścieżką po
śladach motorów krosowych rozjeżdżających wiślane rezerwaty. Spłoszyłem
kaczora, który odleciał nad rzekę. Tu zastał mnie wschód słońca. Ujrzałem
najpierw rąbek tarczy. Stanąłem nad ścieżką bobrów, przez którą dopływała woda
do stawu. Fotografowałem zasieki z powalonych topól wzdłuż brzegu. Potem
obróciłem się ku zatoczce. Wspiąłem się na garb przygnieciony osiką zwaloną kilka lat wcześniej przez
bobry, próbując portretu słońca przez plątaninę gałązek… Czego się nie robi dla
dobrego obrazu…
Przeszedłem rozjechaną drogą. Wiodła pod
pochyloną wierzbą i pod topolą, która jakimś cudem wciąż trzymała się na
podgryzionym rdzeniu pnia. Drzewo już usychało ogołocone od spodu z kory i
warstwy łyka. Za każdym razem, mijając je, zastanawiam się, kiedy zechce na
mnie runąć. Drzewa w łęgu żyją intensywnie lecz krótko. Dotknięte chorobą albo
zaatakowane przez grzyby czy insekty szybko się rozpadają na spróchniałe
szczątki. Podmywany grunt i bobry też im nie sprzyjają...
|
Dzikie wierzby |
|
Runą nie runą, iść i tak muszę |
Słońce wzeszło na dobre, kiedy stanąłem na brzegu
zatoki. Oślepiało. Próbowałem chwytać obiektywem ptaki przelatującego w pobliżu
tarczy, ale światło było tak ostre, że dałem sobie spokój. Lustro zatoki wciąż
było zwierciadłem, w którym przeglądał się krajobraz. Za kamienną opaską
powierzchnię wody marszczyły zawirowania nurtu. W drugim końcu nieopodal
mielizny swawoliła para kaczek. Kaczor wciąż kwakał, przekrzykując się z
bażantami. Po chwili odleciał z wybranką na środek zatoczki. Spłoszone przez
wędkarza, który wrzucił klamoty do samochodu i odjechał drogą z betonowych płyt
ułożonych na przeprawie dla czołgów dawnego Układu Warszawskiego…
|
Nad zatoką |
|
Tam byłem |
Patrzyłem na uschnięte kwiatostany trzcin.
Podświetlone słońcem wywoływały nastrój ciepła. Moja ulubiona kępa wierzb na
cyplu i na tle zabudowań Nadbrzeża też robiła wrażenie. Zewsząd dobiegał krzyk
mew. Kołowały nad mieliznami. Przelatywały nad łęgiem.
|
Jest pięknie |
Czując ciepło przez kurtkę, zawróciłem.
Wspiąłem się ścieżką na koronę wału i wracałem wzdłuż rozległych pól ciągnących
się od Dębówki po Gassy między mną a leśnymi kępami i zagajnikami Cieciszewa.
Bażanty swawoliły poza zasięgiem aparatu. Sarny nie miały czego tutaj szukać. Nagiej,
zbronowanej ziemi nie pokrywała żadna roślinność. Dzików też nie słyszałem.
|
Dzięcioł i jego dziupla |
|
Perkusista |
|
Co się nastukam, to moje |
Zacząłem foto-polować na ptaki w łęgu. Nieświadomie, fotografując nagi pień
obumarłego drzewa, utrwaliłem dzięcioła przed otworem dziupli. Był tak zamaskowany,
że jego sylwetkę rozpoznałem dopiero na ekranie komputera. Potem długo
namierzałem innego werblistę. Opukiwał rozgałęzienie konarów białodrzewu.
Nieopodal pracował drugi dzięcioł. Kuł pracowicie miękkie drewno, szukając larw
pod korą. Nieco dalej namierzyłem sroki. Buszowały w wierzbach. Przeganiały
sikorki. Przez ścieżkę przeskoczył zając. Zobaczyłem go kątem oka. Przepadł za
krzakami. Wracałem niechętnie. Jednak złota godzina dobiegła końca. W jaskrawym
świetle szary krajobraz tracił barwy. Wiosna wciąż nie dobrała sukienek.
|
Tak się skończyło w klimacie wiosny, która wciąż nie wybrała kolorów |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz