|
Brzask w Gassach |
Czasem jest tak, że ptaków tyle, zwierząt
tyle, kwiatów tyle, a zdjęć – co kot napłakał – tyle. Spacer minął mi pod
znakiem saren i zajęcy, które nie chciały pozować.
|
Kwiecień nad Wisłą |
Byłem w Gassach. Poszedłem do rezerwatu Łachy
Brzeskie. Był przejrzysty świt. Księżyc zaszedł w chwili, kiedy wyjeżdżałem
spod domu. Był imponujący. Stał się większy od połowy. Jeszcze trochę i wejdzie
w fazę pełni. Bezwietrzna pogoda sprzyjała ptakom. Nadawały z całych sił. Było
rewelacyjnie.
|
Widok z wału przeciwpowodziowego |
Dojechałem do Gass, zostawiłem samochód tam gdzie zwykle. Korona
wału srebrzyła się lekkim szronem. Było jakoś tak.. ciepło, chociaż 2 stopnie
poniżej zera. Wisła znowu opadła od ostatniego spaceru. Nurt swarzył się
warkoczami na kamienistej płyciźnie. Brzask zapowiadał się przejrzysty. Bez
chmur. Nie fotografowałem. Na wysokości zabudowań wsi wzdłuż wału rzekę zasłaniają
zarośla wierzb, klonów i topól. Dopiero za białodrzewami otwiera się mazowiecki
krajobraz.
|
Kormorany w przelocie do miasta na zakupy |
Uruchomiłem aparat dopiero za pierwszą
kamienną groblą. Zarośla ustąpiły, otwierając perspektywę Wisły w kierunku Dębówki
i Nadbrzeża. Stara wierzba nadal sterczy w krajobrazie. Nie pokryła się pąkami.
Prawdopodobnie umarła. Wypuściła kitę witek znad podstawy pnia. To jeden z
przejawów długowieczności nietrwałych – zdawałoby się – wierzb. Peter Wohlebben
w swoim „Sekretnym życiu drzew” opisywał przypadek szwedzkiego świerku, który
odradzał się na tym samym systemie korzeniowym przez dziesięć tysiącleci. Stare
świerki po kilkuset latach rozpadały się, oddając przestrzeń młodym odrostom.
|
Wierzba w wiosennym entourage'u |
|
Ta sama wierzba w klimacie prima aprilis |
Ta wierzba robiła to samo. Ze starego pnia wystawał już solidny następca. Zagospodarował
się w tkance umierającego żywiciela, którego korona z rozpadających się konarów
kontrastowała z otoczeniem. Wokół kwitły klony, krzewy, zdziczałe drzewka
owocowe, tarniny, wierzby. Topole pokryły się kitami kwiatów. Wszystko to odcinało
się od pozimowej sierści nawłoci, wrotyczu, pokrzyw, trzcin, wciąż nie przerośniętej
zielenią świeżych pędów.
|
Zatoka bobrów o brzasku |
Między ostrogami zobaczyłem jeszcze bardziej
odsłonięte mielizny. Ryby pluskały w niepozornych odnogach. Kaczki rozrabiały w
zaroślach. Gładka woda odbijała obrazy krzewów i drzew. Mewy latały w
przeróżnych kierunkach, robiąc zamieszanie. Klucz kormoranów pognał na północ.
Brzask narastał. Zbyt czysty, by wschód słońca potrwał długo. Chociaż nad
horyzontem plątało się jakieś pasemko chmur.
|
Zatoka bobrów w połowie kwietnia |
|
Ta sama zatoka z prima aprilis |
Niebawem stanąłem nad stawem sąsiadującym z
zagajnikiem łęgu. Usłyszałem szczekanie koziołka. Przemieszczał się w stronę
bobrowego pobojowiska – starych topól powalonych w ubiegłym roku i tworzących
galimatias nie do przejścia. Nie widziałem go w tej gęstwie.
|
Tego gościa nie trzeba przedstawiać |
|
Bieg zalotników |
Nieco dalej otworzyło się zabronowane pole.
Ciągnące się do Dębówki. Pod wałem siedziały zające. Dostrzegłem najpierw dwa.
Śpiące między grudami ziemi. Spróbowałem do nich podejść za osłoną wału.
Zmrożona trawa szeleściła pod obuwiem. Nie potrafiłem zachować ciszy. Ptaki,
mimo śpiewania, nie zagłuszyły hałasu. Kiedy się wychyliłem znad korony, zające
odbiegały w kierunku kępy topól. Były zajęte godowym wyścigiem. Niestety nie w
moim kierunku. Brak światła też robił swoje. Zdjęcia niewyraźne. Odprowadziłem
je wzrokiem na skraj pola. Zniknęły za miedzą.
Zszedłem ku rzece ścieżką między wysuszonymi
zaroślami nawłoci i mozgi trzcinowatej, która prezentowała swoje kwiatostany na
tle słonecznej plamy. Chmury rozmyły kontury słońca, zamieniając tarczę w nieforemną
plamę światła. Mewy przelatywały w jej pobliżu, wpadały na nią.
|
Spłoszona i skonfundowana |
|
Rozejrzę się jeszcze troszeczkę, może odejdzie |
Spod brzegu
wyleciała czapla. Panoramowanie bez szans. Byłem zaskoczony. Czapli coś jednak
nie pasowało. Zataczała kręgi nad zatoką. Nie chciała innego miejsca. Po chwili
odkryłem przyczynę. Obniżony poziom Wisły odciął ryby w zatoce od głównego
nurtu. Co i raz lustro wody znaczyły kręgi wzniecane przez wzdręgi, krąpie i
leszcze. Pławiły się w płytkiej toni. Czuły wiosnę.
|
Tak wygląda cisza |
Oddaliwszy się, sprawiłem, że czapla wróciła
do swojego kąta i zastygła. Fotografowałem ją z południowego końca zatoki.
Próbowałem skrócić dystans, idąc po granitowych kamieniach opaski. Każdy krok
groził upadkiem. Czego jednak nie robi się dla zdjęć. Obok mojej czapli
odkryłem drugą. Obie stały na skraju piasku i wody. Obserwowały zatokę spoza
osłony trawy. Na jednym ze zdjęć złapałem kontur wyskakującej ryby. Wprost na
linii między obiektywem a czaplą. Zdziwiłem się, odtworzywszy zdjęcie na
ekranie komputera.
|
Peryskop |
|
Osobnik numer drugi |
|
Rybka na pierwszym planie |
Czaple nie wytrzymały jednak mojego widoku. Odleciały
w dół rzeki. Zabrałem się i ja. Nad zatokę śmiałego bolenia. Po dojściu na wysoki
brzeg zobaczyłem tylko kałuże pod opaską. Dno zatoki wyschło i popękało. Ptaki
rozrabiały nad przełomem nurtu. Ostre światło zacierało różnice między
kolorami. Obrazy stawały się monochromatyczne. Kontrasty, blaski, mrowienia
światła na powierzchni nurtu, krystaliczne odbicia w miejscach odciętych od
prądu wody (było bezwietrznie)… I ten kamper terenowy ustawiony nad wyłomem.
Ktoś rozstawił obozowisko, rozłożył spanie na dachu, podnosząc pokrywę z
namiotem na wschód, by światło słońca nie budziło. Sam ustawiłbym samochód
odwrotnie. Właśnie po to, bym nie spał o świcie.
|
Wierzby Nadbrzeża |
|
Zatoka śmiałego bolenia zniknęła |
|
Nad przełomem |
|
Kontrasty |
|
Ostatnie kałuże w zatoce śmiałego bolenia |
Zawróciłem. Słońce grzało w plecy. Rozpiąłem
kurtkę. Brak wiatru powodował, że szron nadal zalegał w zacienionych miejscach.
Deptałem piaszczystą drogę, która wiodła przez garby terenu ukształtowanego
dawną falą powodziową. Mozolny spacer. Buty grzęzły po kostki. Kleszcze
polowały w trawie. Widziałem je czatujące na liściach i czubkach kwiatków. Odbiłem
więc od rzeki.
|
Wierzba rozczochrana |
|
Brzeg Wisły w Gassach |
|
Łęg Łach Brzeskich |
Ścieżka powiodła przez łany zbrązowiałej od mrozu, śniegu i
posuchy roślinności. Wypatrywałem krzyczących bażantów. Szukałem koziołków.
Foto-polowałem na przelatujące dzięcioły, kołujące mewy, kruki wyczyniające
niesamowite piruety w godowym locie, Śledziłem śpiewający ptasi drobiazg w
gałęziach klonów obsypanych kosmykami kwiatów, wierzb, osik, topól
brodawkowatych i białodrzewów przyobleczonych powłóczystymi kwiatostanami, w
kiściach kwiatów zdziczałych drzew owocowych. Słońce uwalniało mnóstwo
zapachów. Byłem urzeczony. Oddychałem całym sobą…
|
Ukryta sarna |
Zafrapowany szczegółami zasieków z powalonych
wierzb i topól w łęgu przegapiłem sarnę, która obserwował mnie, stojąc za łanem
wysuszonej nawłoci. Spostrzegłem ją, kiedy ruszyła do ucieczki. Wycelowałem obiektyw.
Naciskałem migawkę z nadzieją, że zmieści się w kadrze. Kilka razy ją uchwyciłem.
Była zamaskowana. Niewiele się odróżniała od łodyg, liści i kwiatostanów
zarośli. Po jej zachowaniu poznałem, że rudle już się rozpadły. W pobliżu nie
było innych osobników. Wiosna. Nastała na dobre.
|
Enty łęgu urzeczańskiego |
|
Egzotyczne klony |
Kiedy zamieszanie ustało, wspiąłem się na wał
i poszedłem grzbietem do Gass. Było jakoś tak… Czasem trudno dobrać słowa, by
oddać sedno nastroju. Czułem się uwznioślony. Ptaki wokół… Egzotyczny klon w
biskupich kolorach. Kosy i szpaki w gęstwinie, dzięcioły krzyczące i grające na
perkusji, wnętrze dzikiego łęgu wypełniającego zagłębienia i pagórki terenu
między wałem a Dębówką…
Minąłem starą wierzbę, pod którą trzy lata wcześniej
fotografowałem śpiące dziki.
Do tego miejsca mam wyjątkowy sentyment. Wiele lat
wcześniej, jadąc rowerem, spojrzałem za siebie i wypatrzyłem sarnę z dwójką
rozbrykanych kózek. W porze kwitnienia dzikiego bzu. Kodaczek, mimo oddalenia,
dał radę. To jedna z najbardziej wzruszających scen sarniego szczęścia…
|
Kawęczyn w oddali |
Znajome pole otworzyło panoramę Kawęczyna na
starej skarpie wiślanej i zagajników zasłaniających zabudowania sąsiedniego Cieciszewa
i Piasków. Szukałem zajęcy spotkanych o świcie. Zabronowane pole było jednak
puste.
Pod zagajnikiem pyszniły się stare ulęgałki. Dźwigały chmurę kwiecia okrywającego
całą koronę. Nie spotkałem dzisiaj błotniaków. Zwykły tutaj polować, traktując łąki,
pola, miedze i nadrzeczny łęg za rewir.
Dochodząc do łęgu zasłaniającego
zabudowania samotnego gospodarstwa, spostrzegłem sarnę. Stała pod drzewami
owocowymi. Widziała mnie. Wpatrywała się w obiektyw. Byłem niezdecydowany.
- Zostać? Skradać się?
Zeskoczyła z pola do rowu, przekroczyła
dziurawe ogrodzenie i zniknęła w leśnym galimatiasie.
|
Posiadacz regularnych parostków |
Nie była sama. Przez wał przeskoczył koziołek,
który oszczekiwał mnie od kilku chwil, idąc przez łęg wzdłuż rzeki. Rozejrzał
się. Był pobudzony. Machinalnie podniosłem aparat i strzelałem na oślep,
celując w perspektywę między drzewami. Koziołek biegł koroną, a w ułamku
sekundy później zeskoczył z grzbietu i wpadł do łęgu przez dziurę w rozpadającym
się ogrodzeniu.
Wyszedłem na otwartą przestrzeń. Zostawiłem za
sobą panoramę znajomego stawu w jaskrawym świetle i obraz starych drzew
obsypanych chmurami delikatnego kwiecia, nabrzmiałymi pąkami listków.
|
Jemioła |
|
Kwiecień miesiącem kwiatów |
|
Gdy konkurent uderza w konkury do zajętej panny młodej |
Foto-polowałem na dzikie kaczki w godowym amoku, mewy krzyczące z odsłoniętych
mielizn na środku rzeki, łabędzie przelatujące pod słońcem, wyskakujące ryby,
kota wygrzewającego się pod płotem… Aż do postoju samochodowego. Przeprawa
promowa do Józefowa już ruszyła...
|
Kropka (kotka) nad "i" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz