|
Brzask nad siedliskiem mew |
To wpis o utraconych okazjach.
|
Granicą Łach Brzeskich |
Odwiedziłem dzisiaj Łachy Brzeskie, rezerwat przyrody
powołany do życia 23 grudnia 1998 roku razem z kilkoma innymi rezerwatami w
dolinie Wisły od Góry Kalwarii do Czosnowa. W zamiarze jest to teren ochrony
siedlisk ginących gatunków mew, rybitw, sieweczek, nurogęsi i łowisk bielików,
rybołowów, czapli białych i nadobnych, a także czarnych bocianów zalatujących
tutaj z Lasów Chojnowskich i oborskiego łęgu.
|
Pogorzelisko łęgu |
To co dzisiaj zastałem – wielkie pogorzelisko po wypalonym
podszycie lasu łęgowego – napawa przerażeniem. Okazuje się, że Polacy to przede
wszystkim bajkopisarze i wielbiciele literatury science-fiction poświęconej ochronie przyrody i środowiska. Mnóstwo
ministerialnych rozporządzeń i zarządzeń wojewodów o tworzeniu rezerwatów,
piękne ustawy... A rzeczywistość - jak zwykle - obraźliwie skrzeczy…
|
Spalony krajobraz |
Pożar strawił bez mała połowę obszaru łęgowego poszycia Łach Brzeskich. Nie
dostrzegłem nawet śladów interwencji strażackich. Po prostu ktoś założył, że
samo zgaśnie.
|
Rana rezerwatu |
Po raz kolejny przejdziemy do porządku dziennego nad
katastrofą ekologiczną, która wykończyła tegoroczne wczesne lęgi ptaków lasu łęgowego,
odsłoniła koszmarne ilości śmieci zwalanych do rezerwatu, drogi rozjechane
przez samochody terenowe, motocykle krosowe i quady, okaleczyła korę drzew,
zdziesiątkowała drobne gryzonie, zdewastowała dzicze kryjówki i żerowiska…
|
Brzask nad Wisłą |
Pożar dotarł w niektórych miejscach nad samą wodę… Śpiewy
ptaków, werble dzięciołów, krzyki bażantów, które przywitały mnie w Podłęczu, cichły
w miarę oddalania się od ocalałego łęgu i pól za wałem przeciwpowodziowym.
|
Chwila zapomnienia - wschodzi słońce |
Dopiero na wysokości Dębówki życie powróciło nad rzekę. Idąc
wzdłuż zatoki śmiałego bolenia, natknąłem się na rybołowa. Mignął między
konarami starych topól i wierzb, nie dając szansy na dobre ujęcie. Odleciał w
kierunku Gass.
|
Portret słońca w topolach |
Potem zszedłem na obniżony brzeg, dostrzegłszy bobra
płynącego w poprzek rzeki nieopodal zanurzonego w grząskim dnie wykrotu martwego
drzewa. Zwierzę płynęło szybko, nie zważając na wiry, warkocze i zwary silnego
nurtu. Po chwili zmieniło kierunek.
Straciłem je z oczu.
|
Tu wynurzył się bóbr - a ja nic... |
Podszedłem do kępy drzew pochylających się ku wodzie razem z
darnią. Depcząc trawę i świeżo naniesiony muł, ustawiłem aparat do
fotografowania krajobrazu. Między brzegiem a kłodą na kępie wyschniętej trawy
powoli wynurzył się bóbr. Najpierw zobaczyłem trójkątny łeb z wibrysami, potem
błyszczące oczy. Patrzył na mnie oświetlonego słońcem. Próbowałem obniżyć
obiektyw powolnym ruchem. Sekundy płynęły jak w malignie, która miała się nie
skończyć. Bóbr jednak mnie dostrzegł. Plasnął ogonem i zniknął w mętnej wodzie.
Po raz pierwszy w życiu kląłem na przykręcony do aparatu monopod. Przez niego
straciłem przepiękny portret bobra widzianego z odległości dwóch metrów…
|
Nagroda pocieszenia |
|
Wiślane SPA |
Nagród pocieszenia nie odebrałem zbyt wiele. Wiślane pliszki: jedna na
konarze zanurzonego drzewa, druga w trawie, w chwili, gdy rozwinęła skrzydełka
do odlotu… Sznur łabędzi przelatujących nad nurtem, mewy na mieliznach...
|
Przeszkadzasz |
|
Wiślany krajobraz |
Sarny
gryzące świeżą trawę łąki na skraju łęgowej gęstwy drzew, zające i bażanty
biegające w poprzek wału przeciwpowodziowego… Wszystko to w powietrzu nasyconym
swądem spalenizny niesionym przez wiatr od pogorzeliska…
|
Mazowieckie wierzby w wiślanym krajobrazie |
|
Fragment spalonego podszytu łęgu |
Całą radość świtu i wschodu słońca zgasił widok rozjątrzonej rany krajobrazu
po pożarze, który przetoczył się ognistą falą od
Podłęcza do Dębówki. Patrząc nań z wału, ciągle myślałem o poetyce pobożnych
życzeń ustawodawców tworzących nigdzie nieegzekwowane prawo ochrony przyrody i
środowiska. Rezerwaty w Polsce nadal nie są świątyniami natury. Zbyt wielu
traktuje obszary chronione jak dobro niczyje. Miejsce gdzie można robić
wszystko, co strzeli do głowy, nie poczuwając się do żadnego obowiązku. Dopóki
śmiecenie, celowe podpalanie podszytu, zajeżdżanie rzekomo chronionych terenów quadami, motocyklami, terenówkami nie będzie traktowane jak
przestępstwo ścigane z urzędu, nic nie uchroni rezerwatów przed postępującą dewastacją.
|
Iluzja granicy wiślanego rezerwatu |
Dzisiejszy wpis w nastroju rozsierdzenia. Nie potrafię zdobyć się na
optymizm…
|
Czatownia |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz