Do Gass dojechałem o brzasku. Z wału przez klony jesionolistne widziałem pomarańczową poświatę nad drzewami na wysokości Karczewa. W miejscu przylegającym do przeprawy promowej poprowadzonej śladem dawnego mostu wysadzonego przez Niemców w sierpniu 1944 roku przed nadejściem krasnoarmiejców.
Klony jesionolistne przerzedziły się od ostatniego spaceru w lutym. To robota bobrów. Wszędzie ogryzione pnie, świeże strużyny, okorowane do bielma gałęzie… Szedłem sobie grzbietem przemrożonego wału pod podmuchy wiatru z południa, ciesząc się na spotkanie światła.
Wisła dzisiaj milczała. Ptakom nie dopisywały humory. Ruch nad wodą pokrytą wirami niewielki. Po wschodniej stronie snuły się pasma obłoków.
Zdążyłem sfotografować tarczę księżyca tuż przed pełnią. Wisiał nisko nad zabudowaniami wsi i latarniami drogi dojazdowej do przeprawy. Potem zanurkował między drzewa, uchodząc przed brzaskiem.
Pasmo łęgu skończyło się, odsłaniając ostrogę. Nurt uderzywszy w głazy, odpływał na środek rzeki łukiem zaburzonej wody. Na mieliźnie za ostrogą nocowały krzyżówki. Kilka z nich pływało nieopodal, reszta spała, czekając na cieplejsze chwile. Przed ostrogą zaś, między trzcinami, które obsiadły płycizny wokół wysepek i kanały przykryte kłodami przywleczonymi przez wodę, nocowało kolejne stado. Tutaj woda zastygła, stała się lustrem dla kwiatostanów zarośli i wodolubnych krzewów. Nad krajobrazem zapaliła się malinowa łuna. Przystawałem co krok, by uwieczniać stopniową zmianę nastroju.
Słońce wynurzało się spoza drzew, rzucając złotą poświatę na ścianę łęgu za plecami. Wiatr ucichł. Poczułem komfort. Samotna gęś przeleciała nad wodą krzycząc. Pomyślałem:
- Coś zwiastuje.
Ucichła jednak, znikając w perspektywie rzeki. Nie było za nią innych ptaków. Jakby się zgubiła lub odłączyła od stada…
Stanąwszy naprzeciwko obumarłej wierzby, fotografowałem obraz rzeki ze słońcem zasłoniętym przez rozpadający się pień. Ulubiony motyw. Krajobraz zakola Wisły pod Otwockiem Wielkim wywoływał nostalgię. W oddali widziałem kontur podłużnej tamy odgradzającej zatokę śmiałego bolenia od nurtu, stare wierzby nad resztkami umocnień starej przeprawy dla czołgów pod Nadbrzeżem. Wszystko znajome odkąd zacząłem łazikować wzdłuż ornitologicznych rezerwatów od Góry Kalwarii po Siekierki. Każde jednak przedwiośnie przyciąga nad rzekę niczym magnes.
Zostawiłem je i poszedłem fotografować zatoczkę w świetle słońca chowającego się za nadciągającą ławicą chmur. Podczas zmiany miejsca przeoczyłem kreci kopiec i wtedy właśnie…
Wracałem jak niepyszny. Spacer diabli wzięli... Upadek... Warga nabrzmiała darmowym botoksem... Nastrojem złość... I to by było na tyle…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz