|
Gdy światła brakuje, |
|
a fotografować się chce |
|
Urzecze pod księżycem |
Świt oczyszcza. Umysł i duszę.
Budzi najpiękniejsze emocje i doznania estetyczne. Wycisza. Pozwala nadać życiu
właściwą perspektywę. Idąc wałem przeciwpowodziowym, spotykam rowerzystów
przemierzających szlak z Warszawy do Góry Kalwarii w towarzystwie saren,
zajęcy, bażantów, spacerowiczów z psami, fotografów polujących na nieomal
nadmorskie pejzaże Wysp Świderskich rozświetlane złotą godziną brzasku. Kilka
lat wcześniej takie spotkania były przypadkowe. Głównie z regionalnymi
panoramistami z nieistniejącej już grupy fotografów przyrody.
|
Mika i jej ulubieniec z aparatem |
Mika, zobaczywszy jakiegoś
fotografa w oddali, pognała do niego. Byłem niespokojny. Każdego z plecakiem i
aparatem na Wyspach Świderskich uważa za przyjaciela. Nie każdy jednak toleruje
obecność psa. Akurat ten fotograf okazał się przyjaźnie nastawiony. W pewnej
chwili odsunął się od statywu i zamiast słońca podziwiał nieokiełznaną psią
radość. Postanowiłem jednak zaopatrzyć się w dodatkowy uchwyt na plecaku, by
przytroczyć doń smycz i nie pozwalać Mice na takie rejterady.
|
Co by tu jeszcze spsocić? |
|
Węsząc i tropiąc |
|
Biegając |
|
Nasłuchując pluskającej rzekki |
|
Tropiąc |
Na szczęście
wróciła. W oczach zobaczyłem tyle radości, że odeszła mi ochota na reprymendę.
O świcie ma w sobie tyle energii… Gnała po piasku, wzniecając kurz. Przypadała
do wody, próbując chwytać pluskające ryby. Węszyła po śladach bobrów i ptaków.
Kopała pod pniami zawleczonymi na mielizny… I tak aż do powrotu, gdy misterium
wschodzącego słońca dobiegło codziennego kresu.
|
W komyszach bobrów |
|
Wszędzie hydraulicy i drwale |
Wschód nie trwał długo, ale
zabawa na plaży między nurtem a boczną odnogą była przednia. Poziom Wisły się
podniósł. Tam, gdzie przedwczoraj przechodziłem z Miką bez trudu, płynęła woda.
Poszedłem więc bliżej łęgu, skrajem niewysokiej skarpy piachu. Pomiędzy ślepą
odnogą bocznego nurtu pod wałem a rozlewiskiem głównego pokręconego nurtu.
Pasem plaży zarośniętej kępami bielunia, którego rzepy czepiały się łap Miki,
krępując ruchy (musiałem co i raz wydłubywać je z futra).
|
Gdy woda niska |
|
odsłania zapomniane umocnienia |
Wśród resztek drewnianego
umocnienia brzegu wypatrzyłem ślady żerowania bobrów. Pod wykrotami
przewróconych drzew dostrzegłem plamę wejścia do nory. Tafla wody była uśpiona.
Warstewka lodu pogłębiała wrażenie znieruchomienia.
Za łodygami wysuszonej trawy
dostrzegłem ruch. Najpierw falę wznieconą przez nurkujące zwierzę lub rybę.
Liczyłem na powtórzenie ujęć z bobrami, które uwielbiają to miejsce i często
bezwiednie pozują. Skończyło się na nadziei. Niebawem jednak wypatrzyłem
tracza. Samca. Nie dostrzegł mnie zaaferowany polowaniem. Pływał pod skarpą,
nurkował, wynurzał się z rybą w dziobie. Odleciał, gdy w zaroślach na górze pojawił
się spacerowicz z psem na uwięzi. Uchwyciłem obiektywem start. Brak światła
spowodował jednak całkowite rozmycie obrazu. Ptak zamienił się w smugę.
|
Wiosna nadchodzi mozolnie |
Zachwyciłem się obrazem nurtu
napełniającego ślepą odnogę i oddzielającą wysepkę od plaży, po której szedłem.
Przedwiośnie umalowało uśpiony zimą łęg, krzaki na skarpie i mieliznach paletą
nowych barw. Połówka księżyca zasiewała resztki srebra w krajobrazie pokrytym
patyną szronu. Brzask narastał. Słońce wybiegało spomiędzy konarów drzew po
drugiej stronie rzeki. W otoczeniu chmurek. Północny wiatr marszczył wodę…
Największą frajdę sprawia mi
fotografowanie ptaków (i ludzi) na tle tarczy wschodzącego słońca. Uchwycenie sylwetki w
przygaszonym mgłą kręgu wydaje się łutem szczęścia na miarę wygranej w
totolotka. A jednak dorobiłem się kilku zdjęć w swojej kolekcji.
Pierwsze było portretem mewy,
która wleciała w kadr i obręb tarczy wrześniowego słońca w chwili naciskania
migawki jednego z pierwszych, cyfrowych
kompaktów Kodaka (do dzisiaj zastanawiam się, dlaczego Kodak, wielka korporacja
międzynarodowa, mimo opracowania fajnego aparatu, uporczywie trzymał się
produkcji materiałów fotograficznych i sprzętu do wywoływania analogowych
zdjęć). Poczułem wtedy uderzenie adrenaliny. Z wrażenia coś wykrzyknąłem i
zacząłem się klepać po udzie z ukontentowania. Na szczęście byłem sam na plaży
w Jastarni.
Powtórkę miałem wieczorem na Zatoce
Gdańskiej podczas zachodu słońca nad elektrowniami wiatrowymi we Władysławowie.
Tym razem w roli ptaka wystąpił kitesurfer, który w porywie wiatru uniósł się z
wody i przeleciał nad słoneczną tarczą na oczach spacerowiczów na molo w
Jastarni.
Żurawia na tle słońca
sfotografowałem w warmińskim Przykopie. Chwyciłem go w trybie panoramowania, nie
domyślając się nawet, że leci właśnie wprost w słońce. Kiedy nacisnąłem migawkę,
poczułem ból w oczach od uderzenia oślepiającego światła. Przez kilka chwil
dochodziłem do siebie. Najciekawsze to, że matryca wytrzymała. Lustrzanka Sony nadal
działała bezbłędnie.
|
Łabędzie |
Lumixem nie udało mi się
jeszcze zaliczyć takich ujęć. Myślę jednak, że to tylko kwestia czasu.
Przypadek, jak fluktuacja kwantowa, musi się zdarzyć. Jeśli więc to się jeszcze
nie udaje, kiedy chcę, zadowalam się także widokiem ptaków przelatujących w
pobliżu słonecznej tarczy. Taki widok ma w sobie coś ekscytującego. Jest
wezwaniem do wędrówki. Wywołuje wspomnienia z kajakowych wojaży.
|
Łabędzie |
|
Taka gmina na przedwiośniu |
A wiosna jeszcze bliżej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz