Wiedźmy Urzecza
Było jeszcze ciemno, gdy parkowałem pod wałem
wiślanym w Gassach nieopodal promowej przeprawy uruchomionej w miejscu, gdzie
do lipca 1944 roku funkcjonował drewniany most przez Wisłę skracający przeprawę
do Karczewa. Został spalony przez Niemców z obawy przed nadejściem
czerwonoarmistów.
|
Wyspa bobrów |
|
Brzask nad Wyspami Świderskimi |
Poszedłem tym razem na północ. Najpierw
grzbietem wału, po chwili krętą drogą przez łęg w kierunku obszernej polany nad
rzeką. Ominąłem chaszcze, w których pędy dzikiej jeżyny, wiklin, kolczurki
klapowanej (zabójcy drzew) i dzikiego chmielu krępują ruchy i przeszkadzają w
chodzeniu. Deptałem wiślany piasek ustępujący pod stopami mimo mrozu i szronu.
Zostawiłem z boku pokryty lodem staw starorzecza. W końcu powoli i zachowując
ciszę wspiąłem się na polanę z przygotowanym aparatem fotograficznym. Jednak
nie zastałem saren. Były ukryte w łanach oszronionej nawłoci i wrotyczu.
|
Architekt Wisły |
Szarość brzasku jeszcze nie ustąpiła, gdy
wyszedłem nad wodę w miejscu, gdzie ciągnie się wąska wyspa oddzielona od
stromego brzegu odnogą nurtu. Niestety wyspa zanika. Kilka lat wcześniej była
przecięta wąskim kanałem, ulubionym kąpieliskiem bobrów. Dzisiaj z północnej
części wyspy został kilkumetrowy kikut.
|
Zakątek bobrów w listopadzie kilka lat wcześniej |
Miejsce, które wyglądało tak jak na
poniższych fotografiach, zmieniło charakter. Bobry wycięły większość
wiklinowych chaszczy i klonolistnych jesionów, sposobiąc wysepkę do lęgów
rybitw rzecznych.
|
Tak było |
|
Tak się stało |
|
Znikająca wysepka |
|
Tyle zostało z północnej części wysepki |
Oglądając losy tej jednej wysepki na
przestrzeni kilku lat, uzmysławiam sobie trudy bytowania olędrów nad Wisłą.
Każda powódź mogła przemeblować ich nieruchomości, ujmując lub dodając gruntu,
łącząc z brzegiem lub od niego odcinając, przypisując siedlisko do lewej lub do
prawej strony rzeki. Bieg Wisły w XIX wieku utrwalony na Topograficznej Karcie
Królestwa Polskiego sporządzonej i wydanej przez polskich kartografów
wojskowych przed wybuchem Powstania Listopadowego różni się od biegu Wisły
dzisiaj. Ostateczny kształt mapa uzyskała dopiero w 1839 roku po ukończeniu
wszystkich terenowych pomiarów geodezyjnych. Całe przedsięwzięcie trwało więc około
20 lat. O mapie w wersji drukowanej z 1863 roku (za wpisem Łukasza Maurycego
Stanaszka na jego stronie w FB) tutaj: http://bg.uwb.edu.pl/TKKP/?id=Nawigator.
|
Boczna odnoga coraz szersza |
Stojąc nad odnogą, usłyszałem gwałtowne
plaśnięcie. Bóbr, którego nie zauważyłem na tle ciemnego brzegu wyspy,
zanurkował. Chyba dostrzegł moją obecność. Postanowiłem zaczekać. Opłaciło się.
Wzdłuż wysepki pojawiły się ukośne fale. Bóbr wracał. W końcu dostrzegłem
kontur jego łba. Penetrował brzeg. Płynął pod ogryzionymi z łyka kikutami drzew.
Plątał się wśród gałęzi i korzeni wystających z krawędzi podmywanej skarpy.
Wyszedł z wody i usiadł naprzeciwko wejścia do nory pod karpą. Pielęgnował futro.
Obok wypłynął drugi. Rodzina? Na zdjęciach niewiele widać. Wciąż było za
ciemno. Słońce czaiło się za karczewskim łęgiem, nieśmiało oświetlając smugi
kondensacyjne po samolotach nadlatujących ze wschodu.
Wschód słońca zaczął się skromnie. Bezchmurne niebo.
Zamglone powietrze, jakby nasycone smogiem. Powiewy wiatru z południa, nie
pobudzające fal na wodzie… W krajobrazie dominował bezruch. Ptaki nie kwapiły
się do grupowych wędrówek wzdłuż rzeki. Daleko, gdzieś nad Ciszycą, przeleciał
klucz dzikich gęsi… Słońce pokazało się za konarami drzew drugiego brzegu. Z
trudem rozjaśniało krajobraz. Wilgotne powietrze tłumiło światło i barwiło
wszystko nostalgiczną szarością. Za to usłyszałem pobudzone ptaki. Śpiew
chodził zewsząd.
Rozgarniając zamrożone łodygi suchorośli,
sprawdzałem odruchowo nogawki spodni. Obawiałem się kleszczy. Nie dostrzegłem
żadnego. Dopiero po powrocie do domu strzepnąłem z ubrania kilka sztuk. Miesiąc
później niż w ubiegłym roku. Okazuje się, że włażą na człowieka także podczas mrozu.
Fotografowałem Wisłę przyozdobioną nieśmiałym
słońcem i jego odbiciem w wodzie. Chwytałem obiektywem mewy, kaczki, kormorany,
łabędzie przelatujące w niewielkich kluczach. Zastanawiając się nad
nieobecnością wielkich stad, fotografowałem mieliznę w sąsiedztwie największej
wyspy w rezerwacie Wysp Świderskich. Całą jej powierzchnię obsiadły ptaki.
Dopiero na wyświetlaczu aparatu zobaczyłem – zamiast mew gromadę kormoranów.
Biwakowały. Ich bezruch coś zwiastował…
|
Kormorany na mieliźnie Wysp Świderskich |
Za kolejną odnogą starorzecza, pokrytą taflami
lodu, znalazłem ścieżkę, która powiodła krawędzią podmywanego brzegu. Wszędzie
zalegały powalone drzewa. Niektóre z nich przewróciły się prawdopodobnie w
nocy. Bobry zostawiły świeże ślady żerowania. Okaleczony łęg ciągnął się od
polany do starorzecza pod głazem i krzyżem upamiętniającym przejście skutej
lodem Wisły przez żołnierzy I brygady kawalerii I Armii Wojska Polskiego 16
stycznia 1945 roku w celu oskrzydlenia Warszawy od południa. Starorzecze było
dzisiaj wysuszone. Idąc po zmrożonym dnie, deptałem tropy saren, dzików,
odciśnięte w błocie ślady bobrów i wodnych ptaków. Rozproszone światło słońca
raziło oczy. Skończył się czas fotografowania pleneru. Skupiłem się na bliskich
planach.
Minąwszy wyspę i stanąwszy naprzeciwko
niewidocznego ujścia Świdra, zawróciłem. Droga powrotna wiodła z dala od rzeki zdziczałymi łąkami.
Płoszyłem bażanty. Fotografowałem śpiewającego trznadla, czuwającą wronę, sójkę
z orzechem w dziobie...
|
Trznadel |
|
Sójka |
|
Bażant kogut |
|
Siwa wrona |
A potem uwagę przyciągnęły stare wierzby –
rozpadające się urzeczańskie wiedźmy. Jeszcze trochę a połamią się pod własnym
ciężarem. Ludzie już nie praktykują ich ogławiania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz