Jeziorka nieopodal leśniczówki Bogatki |
W południe spacerowaliśmy wzdłuż Jeziorki. Pierwszy naprawdę słoneczny dzień. Zaczęliśmy od leśniczówki w Bogatkach. Przy moście drogowym, od którego zaczyna się czerwony szlak dla wędrowców.
Zabłąkana amatorka dobrych zdjęć
Ujrzawszy, że odbiega od rzeki, omijając bagienne zapadliska leśnego brzegu, sfotografowaliśmy tylko dostępne zakole.
Potem zaparkowaliśmy w Bogatkach za Jazgarzewem, dojechawszy polną drogą między nowymi domami i starymi siedliskami na nadrzecznym wyniesieniu. Jeziorka w tym miejscu płynie szeroką doliną między odsuniętymi skarpami ograniczającymi podmokłe łęgowe łąki.
Po wyjściu z samochodu zmrużyłem oczy. Śnieg odbijał światło tysiącami iskrzących refleksów. Minęliśmy wędkarza niosącego puste wiaderka. Jeziorka poskąpiła ryb. Ścieżka wyprowadziła nad brzeg nieopodal nagich pozbawionych kory pni z konarów, które osypały się z gałązek, i obok bezlistnych olch frapujących subtelną fraktalną siatką koron obwieszonych szyszeczkami i kiściami kwiatostanów.
Przedwiośnie rządzi, chociaż to pora zimy.
Z wnętrza przemarzniętych mokradeł, z kępy wierzb i topól za rzeką, dobiegały pogaduchy kruków. Czatowały na wierzchołkach drzew, rozglądając się po rozjarzonej ostrym światłem okolicy. Monochromatyczny krajobraz przypominał delikatne japońskie grafiki.
Jeziorka płynie w obramowaniu podmywanych brzegów. Nurt omywa korzenie olch i wyschniętych traw, spłukuje błoto z czarnych brzegów, meandruje, wije się tak, jakby chciał zawrócić w to samo miejsce. Czasem swarzy się pod gałęziami zwieszonych olch albo pod zasiekami z pni i konarów. Mija samotną sosnę na wzniesieniu. Towarzyszy ścieżce niebieskiego szlaku dla pieszych.
Przeszedłszy przez przepust nad rowem odwadniającym błotnisty staw pod ostatnim wiejskim siedliskie i obok kałuży w koleinach drogi, podeszliśmy do zmurszałej kładki na stalowych dwuteownikach spinających brzegi. To jeden z najczęściej fotografowanych o zachodzie słońca obiektów tej części szlaku kajakowego.
Dzisiaj byliśmy sami. Mika biegała po śniegu jakby jej lat ubyło. Odziana w futro z gęstym podszerstkiem znosi każdy mazowiecki mróz.
Za rzeką czerniała zryta przez dziki darń. Nieopodal przebłyskiwały tafle zamarzniętych rozlewisk. Patrząc z kładki z biegiem Jeziorki w kierunku samotnej sosny znaczącej szlak turystyczny, miałem déjà vu. Jakbym znowu trafił nad Omulew pod Baranowem, oglądany z kajaka naście lat wcześniej. Podobny typ krajobrazu. Rozległy, przestrzenny, w którym samotne drzewa nabierają nieodpartego powabu. Także te umarłe, dźgające niebo nagimi konarami. Pomyślałem, że w marcu i kwietniu ten krajobraz wypełni się chórem wędrownych ptaków, klangorem żurawi, klekotem bocianów…
Za kładką fotografowałem urokliwy zakręt. Tym razem pod słońce. Mrużyłem oczy. Światło ostre, oślepiające z góry i z dołu od śniegu, zadawało ból… Tarcza słoneczna przesłonięta konarami starej wierzby, jej odbicie w lustrze nurtu… Za zakolem rzeka płynie pod pochylonymi wierzbami o rozpadających się pniach. To właściwość łęgu tak niedocenianego przez ludzi nawykłych do widoku gospodarczych lasów…
Na koniec podeszliśmy do samotnej sosny na skarpie. Nie zauważyłem śladów bobrowania. Może za mało drzew, może wierzby i łozy nie odrosły. Za to pociechą widok zrytej darni hen pod kępy łęgu za rzeką. Dziki wciąż się nie dają bezmyślnej eksterminacji myśliwych zwalczających epidemię ASF rozwleczoną głównie przez ludzi – na co wskazują wyniki badań Instytutu Weterynarii w Puławach…
Mika nie chciała do domu. W takich okolicznościach przyrody naprawdę lat jej ubyło…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz