|
Mazowsze pod księżycem |
|
Ścieżką wału przeciwpowodziowego |
|
Świt szybko minął |
Pojechałem do Gass na pogranicze Wysp Świderskich i Łach Brzeskich. Powietrze było
do bólu klarowne, niebo bezchmurne. Słońce wzeszło i całe misterium świtu
trwało może kwadrans. Potem zaczął się dzień. Jak w Afryce.
|
Bolenie psociły |
Zmitrężyłem przy
niewielkiej wysepce, gdzie coś mocno pluskało. Myślałem, że bobry. Tymczasem
polowały bolenie, atakując narybek na płyciźnie między brzegiem podwala a wysepką
pod kępami zielonej trawy. W pewnej chwili wyłonił się grzbiet dużej ryby. Nie
zdążyłem go sfotografować. Szkoda.
|
Rybołów pospolity w hdr |
|
Zakole Wisły pod Dębówką |
Potem
poszedłem nad obie zatoki wyrwane z nurtu kamiennymi opaskami. Z ptaków
widziałem tylko dzikie kaczki przesiadujące na skraju wody parami lub trójkami.
Spod brzegu wyleciała czapla. Zdążyłem ją złapać obiektywem. Mewy i rybitwy
krążyły gdzieś w oddali nad piaszczystymi plażami w nurcie.
|
Mozga trzcinowata w łęgu |
Wiosna
wybuchła świeżą zielenią i chmurami białych kwiatów. Wszystkie drzewa i krzaki
weszły w stan burzliwej wegetacji. Zieleń przeważyła już nad sierścią
ubiegłorocznej mierzwy. Zrobiło się pięknie i pogodnie.
Szedłem wałem,
obiecując sobie powrót nad rzeką. Skoro misterium świtu minęło jak z bicza
strzelił, skupiłem się na krajobrazie pod pasmem srebrzystych chmur na południu
i pod pucołowatą tarczą księżyca, który niebawem zanurkował za Lasy
Chojnowskie.
|
Śpiochy |
Minąwszy
asfaltowy dojazd z Dębówki, poszedłem do łęgowego zagajnika, w którym na
początku kwietnia fotografowałem dziki pod starą wierzbą.
|
Sypialnia dzików |
Dzisiaj sypialnia
była zimna. Przyjrzałem się porzuconemu barłogowi. Wklęśnięcie gruntu
rzeczywiście dawało ochronę przed zimnem. Owe dziki były przytulone do siebie
bokami, a najmniejszy był opatulony ze wszystkich stron. Przed sypialnią
zaczęły wyrastać dorodne pokrzywy. Niebawem zasłonią całe miejsce przed
wścibskimi spojrzeniami.
|
Zamyślił się |
Dzików
nie spotkałem. Za to mam portrecik zamyślonego zająca na ścieżce. Stał słupka i
długo patrzył w moim kierunku, zanim postanowił uciec. Podchodziłem do niego
powoli. Pozwolił mi podejść na kilkadziesiąt kroków, a potem czmychnął,
wypadając z kadru.
|
Parkoty |
Zobaczyłem go po chwili pod miedzą. Dołączył do drugiego
zająca i rozpoczął z nim godowy wyścig o względy schowanej w zaroślach
panienki.
|
Przejście |
Nieco
dalej spotkałem dwie sarny i koziołka. Słyszałem je od kilku minut, zwłaszcza
szczekającego koziołka. Szły od strony Wisły. Wspinały się niezdecydowanie na
wał. Pierwsza sarna patrzyła w moją stronę, ale nie przejawiała strachu. Kiedy
zeskoczyła w łęg, kolejne dwie sarny zaczęły przechodzić przez wał. Koziołek
trzymał się z tyłu.
|
Matecznik |
Po zejściu w łęg pojawiły się na polanie w gąszczu
wyschniętych nawłoci. Specjalnie cofnąłem się, by je fotografować z miejsca, w
którym przed laty zrobiłem sarnom najpiękniejsze zdjęcia swoim Kodakiem.
Błądziły w nawłoci, nie bardzo wiedząc, gdzie dalej iść. Nie wiem, czy mój
widok je peszył. Raczej jakiś mężczyzna w odblaskowej kamizelce penetrujący
zarośla pod wałem. W końcu po kwadransie zwierzęta zniknęły między krzakami
kaliny i głogu. Liczyłem jeszcze, że wyjdą na pole z oziminą. Specjalnie
ustawiłem aparat na stojaku. Niestety tym razem się zawiodłem.
|
To samo miejsce przed laty |
|
Strzał z biodra |
Słońce
już operowało mocno, kiedy zszedłem nad zatokę śmiałego bolenia, mijając świeżo
odkopaną przez dziki darń. Zbyt dużo światła psuje zdjęcia. Trzeba robić
bliskie plany. Dalekim nawet HDR nie zaradzi. Wracałem więc brzegiem rzeki bez
specjalnych wrażeń. Jedno, co dokuczało, to szybko rosnąca temperatura. O
świcie deptałem oszronioną trawę. W drodze powrotnej trawę pokryła wilgoć, ale
kiedy dochodziłem do samochodu i ona wyparowała. Ściągałem więc z siebie coraz
więcej odzieży.
|
Wypadł z kadru |
|
Wierzby w łęgu odradzają się w każdej pozycji |
Najładniejsze
fotki z powrotu zrobiłem wierzbom nad stawem pod wałem przeciwpowodziowym na
wysokości łęgu przylegającego do rozległego zbronowanego pola, którego nie
pokryła jeszcze patyna zielonych kiełków. Drzewa odbijały się w lustrzanej
powierzchni wody.
|
Symetria |
|
Willa bobrów |
Poziom
stawów obniżył się w ślad za poziomem Wisły. Jeszcze niedawno widziałem, jak
Wisła przelewała się do nich. Dzisiaj znowu między rzeką a rozlewiskami była
grobla. Przeszedłszy nią, zanurzyłem się w łęg. Wąską ścieżką wydostałem się na
koronę wału i wróciłem do samochodu. Bolenie odstąpiły od wysepki. Zapadła
cisza. Narybek znowu mógł czuć się bezpiecznie.
|
Trznadel |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz