Most Północny |
Kontrast
dzikiej Wisły z uporządkowaną Warszawą, której blokowiska i wieżowce wyłaniają
się spoza wałów przeciwpowodziowych albo znad bulwarów, to temat sam w sobie.
Chcąc doznać tego rodzaju wrażeń, wystarczy wyskoczyć nad Wisłę tuż za Most
Północny mało co kojarzący się z nazwiskiem Marii Skłodowskiej-Curie.
Wisła tarchomińska |
Można na
przykład dojechać do Mc Donald’sa, przejść przez użytek ekologiczny Lasu
Młocińskiego i wyjść drogą przez wał w cieniu starych lip na łąkę pełną
nawłoci.
Wisła tarchomińska nieco dalej |
W czerwcu ścieżką nie da się chodzić. Mozga trzcinowata sięga tutaj
ramion. Po kilkudziesięciu krokach ubranie nasiąka wodą z rosy. Wisła płynie
monotonnym korytem. Z trudem domyślasz się obecności osiedli Tarchomina
skrytych za pasmem wysokiego łęgu.
Spacer w drugą stronę też jest chybiony. Za
to nieopodal kępy drzew jest kolonia jaskółek brzegówek. Nie sposób jednak ich
sfotografować w locie. Są szybsze od światła i migawki w trybie sportowym.
Do
mostu lepiej dojść wygodną drogą w cieniu wierzbowego łęgu. W świetle
wschodzącego słońca i w sąsiedztwie starorzecza łęg kojarzy się z namorzynami.
Niebawem rzednący gąszcz odsłania konstrukcję mostu i barkę zakotwiczoną przy
brzegu. W zamyśle barka pełni rolę rzecznej łachy lęgowej dla rzecznego
ptactwa. W zatoczce pod mostem pływają dzikie kaczki, polują mewy i rybitwy.
Wędkarze przesiadują na dogodnej plaży i moczą wędki w nurcie, czekając na
leszcze. Most w świetle wschodzącego słońca wydaje się atrakcyjny.
Nie
polecam powrotu obok Pałacu Brühla. Widok podupadającego zabytku nie buduje,
mimo starego parkowego otoczenia za solidnym kutym ogrodzeniem.
Kaczuchy |
O
wiele ciekawiej wędrować z północnego krańca Lasu Młocińskiego wyznaczonego
ulicą Dziwożony. Za słupem linii wysokiego napięcia przewieszonej nad Wisłą
wychodzi się na brzeg z przycumowanymi łodziami. Po drugiej stronie rzeki widać
budynki Nowodworów, a w kierunku południowym Most Północny. Rzeka płynie tutaj
spokojnie, regularnie. Ścieżka wiedzie przez zarośla mozgi trzcinowatej
sięgającej głowy. Trzeba uważnie patrzeć pod nogi. Pełno tutaj zagłębień,
kałuż, towarzyszących oczek wodnych i fragmentów starorzecza. Momentami z
brzegu otwiera się widok na panoramę odległego centrum Warszawy z Pałacem
Kultury i sąsiadującymi wieżowcami.
Trudno dostrzec z daleka... |
Im
dalej na północ, tym dziksza staje się rzeka. Za sezonową przeprawą promową
otwiera się widok na łąki zarośnięte przez mierzwę nawłoci. Droga rozwidla się.
Lewe ramię zmierza w górę ku otwartej przestrzeni łęgu, prawe trzyma się rzeki.
Nieopodal pniaka po zwalonej topoli dostrzegam niepozorny ruch. Na wszelki wypadek
fotografuję złudzenie, którym okazuje się sarna zaniepokojona moją obecnością o
nieludzkiej porze dnia. Znika niebawem, pozwalając mi wrócić nad Wisłę.
Czyżby rzeka w mieście? |
Brzeg
wznosi się. Rzeka staje się dziksza, bardziej malownicza. Pomiędzy konarami
drzew na skarpie widać leniwy nurt i dno pokryte gruzem, kamieniami, głazami
narzutowymi, opaskami i ostrogami rozmytymi podczas spływu fal powodziowych i
wezbrań. Owe zakątki wraz z nieprzystępnym brzegiem, wykrotami i pniami
powalonych drzew tworzą kryjówki i żerowiska dla dzikiego ptactwa: kaczek z
pisklętami, mew, rybitw, piskliwców, siewek…
Łomiankowski bóbr |
Skuszony widokiem mielizny i ledwo
zarysowanej ostrogi, schodzę nad samą wodę. Spotykam bobra, który ignoruje moją
obecność. Nieopodal, pod korzeniami mocno pochylonej topoli (niewiele jej
pozostało życia), ma swoją norę. Po dłuższej chwili tam właśnie znika.
Wisła z łęgowej skarpy |
W
oddali widać pierwszą wyspę Ławic Kiełpińskich, a za nią kolejną linię
wysokiego napięcia przewieszoną przez Wisłę. Im bliżej wyspy, tym krajobraz
rzeki ciekawszy. Niektóre obrazy jako żywo przypominają zakątki Jeziora
Łańskiego fotografowane z zachodniego brzegu o wschodzie słońca.
Przed kępą
dostrzegam rozległą mieliznę i tkwiące w piasku ogromne drzewo. Na jego
konarach siedzą kormorany, wystawiając skrzydła i grzbiety ku słońcu. Idę ku
nim, klnąc na coraz gęstszą mierzwę łęgu. Wychylam się tak daleko nad
opadający brzeg, na ile pozwala zdrowy rozsądek chroniący przed ewentualnym
bolesnym upadkiem. Widok kormoranów na tle… bloków nowodworskiego osiedla
wydaje się nierealny.
Powrót
rozległą łąką w cieniu nielicznych topól zachwyca. Muzyka wiosny zdaje się
osiągać tutaj niedoścignione brzmienie. Śpiewają łozówki, świerszczaki, szpaki,
kosy, sikory, krzyczą dzięcioły, od rzeki nucą trznadle, wtórują trzciniaki,
chichoczą mewy i kaczki, w listowiu pobliskiego łęgu i głogów muzykują
słowiki… Wszystkie jednak te dźwięki przebija rytmiczne, dźwięczne, ostre trex
trex derkaczy, kuzynów żurawi. Wiem wtedy, że jestem w miejscu przedziwnym.
Wisła o wschodzie słońca |
Jeden
spacer, a tyle wrażeń nad Wisłą na tle warszawskich blokowisk Białołęki, zabudowy
Burakowa i Łomianek: spotkanie z bobrem, czujną sarną, kormoranami,
jastrzębiami, łabędziami, nastroje świtu… Widoki jakby żywcem przeniesione z
Warmii i Mazur.
piękny spacer miałeś, czytam i nie wierzę że takie piękne zakątki wmieszały się w zabudowania miasta.. .zresztą, jak tam spaceruję też nie wierzę :)
OdpowiedzUsuń:-).
OdpowiedzUsuńDziękuję.
OdpowiedzUsuń