Pojechałem nad Wisłę.
|
Lama na Urzeczu
|
Wstałem o 6:43. Zobaczyłem pogodne niebo i blednące gwiazdy
nad Warszawą. Mróz po wczorajszym śniegu, który spadł na mokrą ziemię, oblodził
schody i chodniki. Mocowałem się z zamarzniętą kłódką w bramie parkingu. Byłem
gotów nawet zrezygnować. W końcu jednak odtajała pod ciepłem ręki. Z samochodem
było trudniej. Zamarzł. Odmrażałem go z kwadrans, zanim lód na szybach puścił.
Byłem zaniepokojony, bo niebo na wschodzie już się rozjaśniło.
|
Most nad ujściem Jeziorki
|
Przejechałem przez puste miasto. Ruch na ulicach znikomy.
Potem Powsin. Wsie Urzecza. Przejazd wzdłuż Wilanówki, dawniejszej Jeziorki,
nim skierowano ją obwałowanym skrótem do Wisły… Dzisiaj Wilanówka toczy wodę z habdzińskich
i oborskich rowów melioracyjnych, która przepływa przepustem pod dnem Jeziorki…
|
Słońce wychodzi spod horyzontu
|
Zostawiłem samochód przy moście w Obórkach. Poszedłem ku
łunie brzasku grzbietem wiślanego wału. Zdążyłem na sam początek wschodu
słońca. Za kominem ciepłowni w Otwocku pojawił się rąbek tarczy. Mogłem
fotografować przez konary fraktalnych bezlistnych wierzb. Surowy krajobraz.
Wisła wezbrana. Żadnych mielizn w nurcie. Cmentarzysko drzew wyrwanych brzegom
zniknęło.
|
Fraktalne wierzby
|
Słońce przesuwało się wzdłuż linii horyzontu. Zauważalnie.
Takie odniosłem wrażenie. Komin widoczny na środku tarczy chwilę później został
po jej lewej stronie. Słoneczna kula uniosła się ponad linię dalekich drzew i
rzuciła warkocz na powierzchnię wezbranej rzeki. Schodziłem po ośnieżonym stoku.
Zmrożona trawa trzeszczała pod butami.
|
Patrząc przez nawłoć i klony
|
Znalazłem ścieżkę wzdłuż krawędzi wiślanej skarpy. Dzisiaj nie
tak uniesionej nad wodą. Wiodła przez łany wyschniętej nawłoci. Kiście
poszarzałych kwiatostanów srebrzyły się śniegiem. Wierzby pod wałem rozpadały
się ze starości. Zrzucały konary. Opadająca kora odsłaniała coraz większe wnęki
po spróchniałym bielmie. Łęg tak ma. Bujnie się rozrasta i równie szybko obraca
żyjące drzewa w organiczną masę, dając podłoże nowemu życiu.
Stanąwszy na cyplu z betonowego gruzu, fotografowałem przez
bezlistne gałązki wszędobylskich klonów jesionolistnych rozległą mieliznę Wysp
Świderskich. Piaszczyste łachy i kępy łozy zniknęły pod wodą. Wezbrany nurt
uderzał w skarpę i wzniecał wiry odpływające na północ. Pasmo chmur zgasiło
krajobraz złotej godziny i refleksy na zamarzniętej łódce przypiętej do kikuta
po drzewie. Już dawno nie zaglądałem w ten zakątek. Woda znowu przemebluje dno
roztokowej doliny. Wyrzeźbi nowe skarpy, odnogi, odsypie nowe płycizny, zmyje
kępy wikliny i odrosty osiki…
|
Wyspy Świderskie pod wodą
|
|
Łódka zaspana
|
|
Kosmos w złotej godzinie nad Wisłą
|
Dzisiaj wszystko spowijała cisza. Sikory kwiliły nieśmiało w
zaroślach pod drzewami. Mewy przelatywały nad rozlanym nurtem. Wisła pluskała
pod osuwiskami brzegu, wzniecając wiry. Ścieżka wiodła skrajem podmywanych
skarp. Gdzieniegdzie otwierały się ześlizgi, którymi bobry wydostawały się z
wody, by zgryzać pędy młodych drzewek. Jedno z nich wypatrzyłem w nawłociach,
próbując zbliżyć się do kikuta pnia po starej wierzbie. Z drzewka został
ogłowiony nieomal do łyka pieniek.
|
Nawet jedząc bobry rzeźbią
|
Zachodni wiatr spychał chmury nad Wisłę. Zbierały się nad
słoneczną tarczą. Usłyszałem charakterystyczny świst skrzydeł. Para łabędzi
leciała na południe. Wiodłem za nimi obiektywem w nadziei, że przelecą na tle słońca.
Były coraz bliżej, ale jednak ciut za wysoko. Zniknęły w perspektywie rzeki za
Wyspami Świderskimi.
|
Takie obrazy fascynują mimo swojej prostoty
|
Wracałem po własnych śladach wzdłuż steranych drzew łęgu,
przez ośnieżoną nawłoć, plątaninę sprężystych łodyg trzeszczących pod stopami.
|
Wśród białodrzewów
|
Nad głową przeleciała kolejna para łabędzi, zmierzając na
zachód pewnie do jakiegoś starorzecza za Ciszycą. Zamotany w zielsku nie
zdążyłem unieść aparatu. Świst ucichł, a ja, wspiąwszy się na koronę wału,
fotografowałem mazowiecką równinę z widokiem na przekop Jeziorki, która też
wezbrała.
|
Taka gmina
|
Wodospad pod mostem kipiał od nadmiaru wody. Nurt rozpychał
się między podmytymi brzegami, rozszerzając zatoczki po obu stronach. W ujściu
otwierała się panorama Wisły. Jak zwykle obiecująca.
|
Ujście Jeziorki do Wisły
|
Pierwszy krótki spacer w 2022 roku za mną. Wracałem do domu…
Piotrze,
OdpowiedzUsuńJak zwykle, mogłęm odbyć z Tobą ciekawą wycieczkę przyrodniczo-krajoznawczą. Podziwiam motywy Twoich fotografii. Dziękuję za doznane wrażenia.
Pozdrawiam
WłodeK