Ujście Jeziorki - widok z mostu |
O świcie wylądowałem przy ujściu Jeziorki. Prognoza pogody się nie sprawdziła. Przed czwartą księżyc po pełni ledwo przebijał chmury. Mimo to wyjechałem. Opuściwszy samochód, usłyszałem koncert wiosny. Zamierzałem iść wzdłuż Jeziorki w kierunku Konstancina-Jeziorny, ale plama w całunie chmur tuż nad łęgiem drugiego brzegu kusiła. Jeziorka z mostu ku Wiśle, kaskada pod mostem, obrazki drzew okrytych mgiełką odnawiającego się listowia…
Stanąłem przy szkielecie klonu pod skarpą. Patrzyłem na wiry w nurcie Wisły, na kikut topoli po drugiej stronie ujścia. Krajobraz dopiero się stawał w mglistej szarości świtu. Coś zamigotało na tle ciemnej wody:
- Zimorodki! Parka.
Jakby prąd mnie kopnął.
Straciwszy je na chwilę z oczu, rozejrzałem się wzdłuż brzegu.
Szukałem suchych gałęzi tuż nad wodą. Intuicja nie zawiodła.
Parka w chwili uwodzenia Dziewczyna się droczy - odleciała mimo podsuwanej rybki (to ta rozmyta subtelna plama tuż pod samczykiem)
Parka usiadła na gałązce w plątaninie gałęzi obwieszonych płatami wysuszonego łyka i trawy naniesionej przez wcześniejsze wezbranie. Samiec trzymał w dziobie rybkę. Kusił partnerkę. Samiczka nie była chyba zadowolona. Nagle odleciała (w niedostatku światła w kadrze zamieniła się w rozmytą barwną plamę). Zimorodek siedział jeszcze kilka chwil z rybką, zastanawiając się:
- Zjeść, nie zjeść?
Pohamletyzował i równie nagle odleciał, zanim zdążyłem nacisnąć migawkę.
Podchodząc do ulubionej ostrogi, usłyszałem plaśnięcie. Bóbr dojrzał mnie wcześniej. Siedział między brzegiem a pniem zalanego klonu. Skarciłem siebie. Powinienem być ostrożniejszy. Postanowiłem jednak poczekać. Przygotowałem aparat. Po chwili wynurzył się i pływał pod gałęziami i między pniami drzew okupujących krawędź brzegu. Stałem w cieniu. Nie widział mnie. Pływał dla przyjemności. Ptasi koncert w łęgu zagłuszał nawet plusk wody na ostrodze.
Skończyłem filmować, gdy zanurkował. Wtedy przyjrzałem się kikutom ogryzionych drzew, odkrywając istną rzeźbę zamyślonej postaci w konwencji Pablo Picasso. Pomyślałem:
- Jakim prawem przypisujemy zdolności tworzenia sztuki wyłącznie ludziom?
Na wernisażu u bobrów |
Wyobraźnia bobra rzeźbiarza |
Kolejny raz doświadczałem wrażenia, że dzikie zwierzęta odczuwają piękno i potrafią dać wyraz swoim odczuciom…
Misterium wschodu kończyło się nagle. |
Słońce wschodziło pod całunem chmur. Misterium zapowiadało się krótko. Korzystałem z chwili, chwytając tarczę wyłaniającą się za plątaniną konarów i gałęzi drzew. Kiedy na powierzchni rzeki zapłonął rudy warkocz, świt zaczął gasnąć. W oddali przeleciała para zimorodków. Próbowałem je utrzymać w kadrze. Na nic wysiłek. W gasnącym krajobrazie uwieczniłem rozmyte nic nie mówiące plamki.
Wróciwszy nad Jeziorkę, poszedłem grzbietem wału przeciwpowodziowego w kierunku Kanału Habdzińskiego. Krajobraz zatonął w melancholii. Szarość przygasiła dzień. Rzeka po odnowieniu obwałowania straciła charakter. Zakrzaczenia zniknęły. Gdzieniegdzie odradzały się kępy trzcin i mozgi trzcinowatej, ale to za mało dla ptaków w okresie lęgowym.
Po drodze fotografowałem mazowiecki smętek czający się w ogławianych wierzbach, topolach, olchach rosnących wzdłuż kanału i na miedzach. Za zakolem dotarłem do sztucznych porohów Jeziorki. Pod nimi przeprowadzono przepust (syfon) Kanału Habdzińskiego, który odprowadza wodę ze zmeliorowanych pól i łąk pod Słomczynem, Cieciszewem, Turowicami i Kawęczynem. Po przepłynięciu pod Jeziorką struga nosi nazwę Wilanówki. Spływa starym korytem Jeziorki. Zasila rezerwatowy łęg w Morysinie, dawnym zwierzyńcu dóbr Wilanowskich. Kajakiem da radę, lecz nikt do tej pory nie docenił walorów przyrodniczych tego szlaku.
Dalej nie poszedłem. Pola w kierunku Konstancina-Jeziorny są po prostu nudne.
Tu zaczyna się Wilanówka. Kanał Habdziński kończy się po drugiej stronie Jeziorki. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz