I. O rezerwatach i przyległościach Wisły
Łachy Brzeskie widziane z Podłęcza |
Łachy Brzeskie są rezerwatem przyrody ustanowionym
na nieruchomościach położonych między wałami przeciwpowodziowymi, leżących na
terenie Wólki Dworskiej i Podłęcza pod Górą Kalwarią oraz Glinek, Władysławowa
i Kępy Nadbrzeskiej pod Wielkim Otwockiem. Obszar rezerwatu obejmuje nurt Wisły
z mieliznami, wyspami i przybrzeżne łąki porastające łęgiem
topolowo-wierzbowym. Jego powierzchnia wynosi ponad 476 hektarów.
Gdzieś tam za mostem zaczyna się rezerwat |
Początek
rezerwatu wyznaczono między mostem drogowym a kolejowym w Górze Kalwarii
(nieopodal porzuconego portu rzecznego). Koniec opiera o zatokę śmiałego
bolenia utworzoną przez opaskę wiślaną. Kilka lat wcześniej wysoka aczkolwiek
krótka letnia fala powodziowa (świętojanka) przełamała świeżo umocnioną kamienną
ostrogę i wypłukała w skarpie brzegu fantastyczne zakole – łowisko dla bielików
i miejsca lęgowe dla mew, kaczek płaskonosów, mew, rybitw, traczy...
Gdzieś tutaj rezerwat Łachy Brzeskie się kończy |
Lubię tutaj przychodzić. Krajobraz zatoki i
zakola obiecuje zawsze frapujące zdjęcia i nieoczekiwane spotkania z dziką
zwierzyną, ptakami i rybami.
Pałac Bielińskich w Otwocku Wielkim |
Wjazd do posiadłości Bielińskich w Otwocku Wielkim |
Opuszczając Łachy Brzeskie, Wisła wpada w łuk opasujący
z zachodu północną część Łąk Ostrowieckich – chronionego obszaru siedliskowego,
okalającego Otwock Wielki z jego barokowym zespołem pałacowym wzniesionym na
przełomie XVII i XVIII wieku według projektu Tylmana z Gameren lub Carlo
Ceroniego, lub Józefa Fontany (historycy nadal podobno się spierają).
Wyspy Świderskie |
Nieco dalej, już w granicach Gassów (przed
przeprawą promową), zaczyna się rezerwat Wysp Świderskich. Obejmuje obszary
oznaczone w ewidencji gruntów Gassów, Łęgu, Ciszycy – wsi lewego brzegu Wisły i w
ewidencji Karczewa, Józefowa – miast prawego brzegu Wisły. Razem ponad 528
hektarów nurtu, mielizn, wysp, łęgu międzywala i ujścia Świdra. Północne granice
rezerwatu są jednocześnie południowymi granicami rezerwatu Wyspy Zawadowskie,
zaczynającego się jeszcze przed ujściem Jeziorki w Obórkach.
Kiedy Wisła wysycha, wszystko staje się możliwe |
Ujście Świdra |
Oba rezerwaty powołano do życia
rozporządzeniem ministra ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa z
23 grudnia 1998 roku w sprawie uznania za rezerwaty przyrody wydzielonych
obszarów wiślanych od Góry Kalwarii aż po Zakroczym noszących nazwy:
- Łachy Brzeskie,
- Wyspy Świderskie,
- Wyspy Zawadowskie,
- Ławice Kiełpińskie,
- Kępy Kazuńskie,
- Zakole Zakroczymskie,
- Wikliny Wiślane.
Pod rozporządzeniem widnieje podpis profesora
Jana Szyszki, ówczesnego ministra odpowiadającego za ochronę środowiska w
rządzie Jerzego Buzka – dzisiaj kojarzącego się głównie ze zbrodniczą deforestacją Puszczy
Białowieskiej, polowaniem na nielotne bażanty, które nigdy nie opuściły woliery,
i nieograniczonym bezkarnym wycinaniem drzew na prywatnych działkach w 2017
roku.
Wilanów |
W morysińskim łęgu |
Rezerwaty wyznaczają szlak migracji ptaków
trzymających się mazowieckiej części wiślanego nurtu, stając się przy okazji siedliskami
sieweczek, rybitw, mew, bielików, kormoranów, kaczek, łabędzi, czapli, bąków,
żurawi, jaskółek, także gatunków zagrożonych wyginięciem. Odcinek Wisły od Góry
Kalwarii po Modlin frapuje nie tylko urokliwą przyrodą lecz także miejscami o
doniosłym znaczeniu dla historii Polski, na przykład zespołami
pałacowo-parkowymi w Otwocku Wielkim, Warszawie, Jabłonnie czy twierdzami z
okresu wojen napoleońskich i zaboru rosyjskiego: Cytadelą warszawską i
kompleksem twierdzy w Modlinie.
Twierdza Modlin |
Wisła sama w sobie stanowi zapomnianą trasę
kajakową. Oskar Kolberg przypisał pradolinie Wisły od ujścia Pilicy i Wilgi po
Warszawę odrębność kulturową w stosunku do otaczającego ten teren Mazowsza.
Dzisiaj ten mikroregion, spuścizna historyczna po olędrach, nosi zwyczajową nazwę
Urzecza.
Starówka z poziomu kajaka |
II. Niedzielne Wyspy Świderskie
Przejście na wyspę świderską - tu była woda |
W tym roku pogoda nie rozpieszcza. Na słońce
się poluje. Pierwsze przejaśnienie od kilkunastu dni złapałem w niedzielę rano.
Pierwsza myśl – o spacerze nad Wisłą. Po Wyspach Świderskich. Póki nie ma
okresu lęgowego. Od ostatniego spaceru woda w Wiśle opadła, ułatwiając
przejście przez boczną odnogę na wyspę, która od jesieni utraciła prawie połowę
swojej powierzchni. Kiedy dojechaliśmy, z północy zaczęły nadciągać chmury.
Sunęły po niebie, wlokąc za sobą cienie.
Warkocze Urzecza w lutym |
Świderskie mewy |
Na odsłoniętych mieliznach przesiadywały mewy
w towarzystwie samotnej siwej wrony. Wrona zajęła wierzchołek konara wystającego
nad wodę. Bacznie obserwowała teren wokół. Wystarczyło jednak, by na krótką
chwilę poderwała się do lotu, mewy natychmiast usiłowały ją przegonić. Nadlatywały
z góry, próbowały szarpać pióra, straszyły. Wrona okazała się jednak odporna.
Ponownie zasiadła na swoim konarze.
Lutowa Wisła |
Lutowa Wisła jest pozbawiona kolorów. W palecie
barw dominuje szarość, brąz wyschniętych roślin, nieśmiałe odcienie czerwieni i
żółci na pędach obsypanej kotkami baź wikliny i
błękit nieba między chmurami.
Uboga paleta wiślanych kolorów w lutym |
Mewy i wrona, która się nie daje |
A mimo to czuć już pierwsze oddechy
wiosny. Dzięki ptakom. Słońce je ożywia. Nakłania do śpiewu. Tracze łączą się
już w pary. Mewy zbierają się w kolonie. Kormorany włóczą się wzdłuż rzeki jeden
za drugim. Z łęgu dobiegają krzyki i werble dzięciołów… Dzieje się.
Taki sobie foto-seans w locie |
Gdy mewa pozuje, robi się interesująco |
Fotografowałem krajobraz, który na przemian
gasł i jaśniał w takt przepływających chmur. Aparat grzał się w dłoniach. Każde
dodatkowe zdjęcie zdawało się przybliżać wiosnę. Wbrew długoterminowym
prognozom wieszczącym nadejście wielostopniowych mrozów ze wschodu. Spacer
trwał krótko. Z wnętrza wyspy przegonił nas narastający mroźny wiatr i chmury
napęczniałe śniegiem.
Umierająca wierzba |
Chmury niosą śnieg |
Ostatnie spojrzenie na Wisłę |
Wieje skroś Wysp Świderskich |
III. Łachy Brzeskie kolejny raz
Topole Łach Brzeskich |
Wróciłem do Łach Brzeskich po niecałych dwóch
tygodniach. Zostawiwszy samochód pod wałem przeciwpowodziowym w Podłęczu,
poszedłem jego grzbietem do Wólki Dworskiej.
Kormorany w porannym przelocie |
Słysząc jednak klangor żurawi
dobiegający z wiślanych wysp i drugiego brzegu, zwróciłem się ku wodzie. Brzask
jaśniał z każdą minutą, rozpalając łunę nad Kępą Nadbrzeską. Czyste i suche powietrze
sprawiło, że w krajobrazie Wisły było mniej nostalgii niż dwa tygodnie
wcześniej.
Dzieje się |
Gdy żurawie krzyczą |
Nawłoć i Wisła |
Zniknął śnieg. Szron ledwo pokrył trawę. Grunt jednak był przemrożony.
Zarośla trzeszczały pod stopami. Hałas wypłaszał spod brzegu kaczki i tracze.
Wzdłuż nurtu przelatywały stadka kormoranów. Żurawi jednak nie wypatrzyłem.
Było jeszcze za ciemno. Za to nad mieliznami krążyła chmura pobudzonych mew.
Dzień się stawał.
Dzień się stawał |
Łachy Brzeskie |
Chciałem zdążyć na wschód słońca w Wólce
Dworskiej. Mijałem więc znajome kąty, fotografując machinalnie zastane obrazy.
Przyspieszyłem kroku, kiedy zobaczyłem flarę strzelającą pionowo ku delikatnym
chmurom nad horyzontem. W miejscu, gdzie łuna brzasku była najjaśniejsza – przy
wyspie rozdzielającej Wisłę na dwie wartkie odnogi. Obraz coś zwiastował.
Porzuciłem ścieżkę wiodącą skrajem skarpy wzmocnionej granitowymi kamieniami.
Wspiąłem się na grzbiet wału.
Skrada się |
Potem nastąpiła ta właśnie chwila. Pełna
magii. Wyostrzająca zmysły. Pobudzająca estetykę. Odbierająca mowę.
Wprowadzająca w stan medytacji... Stały punkt odniesienia w codziennej powtarzalnej
egzystencji…
Zacząłem robić zdjęcia słonecznej tarczy,
która wschodziła za drzewami łęgu na wyspie. Krajobraz pojaśniał. Łabędzie
wpłynęły do ślepej odnogi, której koniec wieńczyła krótka tama ułożona przez
bobry ze zgryzionych patyków. Stadko kaczek przepłynęło bliżej środkowego
nurtu. Spod brzegu nadleciało kolejne stadko ptaków i osiadło na wodzie.
Wisła i jej łabędzie z kaczkami |
Zszedłem ku plaży pokrytej drobnym żwirem. Przeskoczyłem
przez wątły strumyk. Zacząłem deptać oszronioną trawę, omijając darń
wypatroszoną przez dziki. Twardy grunt stawiał tępy opór. Podchodząc ku wodzie
niepozorną ścieżką wydeptaną przez zwierzęta, łamałem butami brudny lód i stwardniały
muł. Woda w Wiśle opadła, odsłaniając mielizny. Ptaki odpłynęły za wyspę i dały
się ponieść nurtowi, który odbijał od rozbitej ostrogi nieopodal.
Krajobraz pojaśniał, gdy słońce sięgnęło
obłoków wygiętych w esy floresy. W oddali dostrzegłem przęsła mostu kolejowego.
Konstrukcja wyłaniała się z łęgów porastających obydwa brzegi. Między mną a
mostem rozpościerały się mielizny pokryte wykrotami i pniami martwych drzew.
Próbowałem podejść bliżej skrajem zamarzniętego brzegu. Szukałem lada ścieżki,
która powiodłaby mnie przez zarośla do zadrzewionego cypla wyspy. Wyschnięta
nawłoć gęstniała jednak z każdym krokiem. Pękała z trzaskiem pod butami. Mróz
sprawił, że kleszcze nie wyszły jeszcze z letargu. Za kilka tygodni spacer po
wyspie przestanie być taki bezkarny. W końcu utknąłem przed gęstwą pędów
wikliny i klonów jesionolistnych. Nie dało się dalej iść. Obuwie grzęzło w
nierównościach gruntu, między kikutami ogryzionych przez bobry krzaków i
zamarzniętego podszytu. Zawróciłem z poczuciem zawodu. Kormorany i czaple na
mieliznach nie doczekały swoich portretów.
Cała przejrzystość |
Wyspy Łach Brzeskich |
Robiło się ciepło. Śpieszyłem się, by uniknąć
przeprawy przez rozmiękły muł. Póki był w cieniu, nie ustępował pod naciskiem,
ułatwiając przechodzenie nad sączącymi się strumieniami. Bobry pozatykały
wszelkie możliwe odpływy odnogi starorzecza tamami z mułu, patyków,
wyschniętych roślin. Złota godzina ustępowała przed światłem dojrzałego dnia.
Fotografowałem stare topole od strony rozlewiska i plaży, póki nie wspiąłem się
na wał. Niechętnie zbierałem się do powrotu. W głowie kołatała myśl o wiosennym
spływie kajakowym wzdłuż Urzecza. Nawet klangor żurawi dobiegający od Kępy
Nadbrzeskiej nie potrafił rozproszyć tej myśli.