Wiosna na Ursynowie tak naprawdę zaczyna się dopiero wtedy, gdy
wieczorem osiedlowe trawniki odwiedzają jeże. Moje długo oczekiwane kolczaste gryzonie
ujrzałem w tym roku już pod koniec marca. Przebudziły się z zimowego snu po
pierwszym wyraźnym ociepleniu. Wczoraj spotkałem aż trzy jeże baraszkujące pod
blokiem, próbujące wpinać się na schody, konkurujące z kotami w dostępie do
kociego żarcia...
Księżyc, wierzby, Ciszyca |
Od kilku lat odnoszę wrażenie, iż jest ich coraz więcej.
Odnajdują się w miejskiej zabudowie otwartych osiedli. Przypuszczam, że w
nowych osiedlach, ściśle odgrodzonych od otoczenia, jeży się nie spotyka.
Deweloperska nowo-moda czyni spustoszenie w środowisku.
Wierzby na Wyspie Świderskiej |
Tak czy inaczej po wczorajszym spotkaniu i obietnicy meteo
nabrałem ochoty na kolejny spacer brzegiem Wisły w Ciszycy. Zatrzymałem się
więc nieopodal lądowiska helikopterów i poszedłem nadwiślańskim wałem do najbliższego
dogodnego zejścia na plaże Wysp Świderskich. Poczerwieniały księżyc wisiał już nisko
nad zabudowaniami. Po wschodniej stronie rzeki narastał brzask. Z łęgu
dobiegała symfonia pobudzonych ptaków. Takich solowych popisów nie słuchałem już
od dawna. Śpiew ożywiał zmysły i pogłębiał wrażenia.
Się zmieniło... |
Słońce się skrada |
Za rozlewiskiem zszedłem do wyschniętego łożyska bocznej
odnogi rzeki. Przedostałem się po grząskim piasku do kęp łozy obsypanej baziami
i drobnymi listkami. Spłoszyłem zająca, który przykicał z zarośli. Niestety
usłyszał mnie. Zanim wycelowałem obiektywem, uskoczył w zarośla.
Mistycyzm |
Moja ulubiona chwila |
Zawiedziony nieco doszedłem do wody. Wisła podczas
ostatniego wezbrania spłukała wielką połać łachy. Tam, gdzie zwykle
spacerowałem, rozlewał się nurt. Prąd omywał żwirowe mielizny i naniesione wcześniej kłody i
wykroty powalonych drzew, unosząc warkocze nurtu, pianę,
zmarszczki, wiry… Na płyciznach polowały mewy i kormorany. Czaple krakały,
przelatując między brzegami. Patrzyłem na świeże ślady bobrów, depcząc piasek
zwilżony przez mgłę. Zwierzęta żerowały w pobliskich zaroślach wikliny. Zostawiły
po sobie smugi wytarte płetwą ogonową. Rozglądałem się wokół, lecz nie dostrzegłem
żadnej bobrzej głowy uniesionej nad wodą.
Lampion |
Latarnia |
Brzask przeszedł w świt. Zbliżywszy się do krawędzi podmytej
skarpy jasnego piachu, spostrzegłem słoneczną tarczę prześwietlającą łęg
wschodniego brzegu Wisły. Wilgotne powietrze i mgła snująca się nad wodą
zmiękczyły światło. Krajobraz jaśniał i przywdziewał pastelowe szaty. Drzewa,
podszyt, zarośla na mieliznach okryły się delikatnym woalem wiosny.
Przystanąłem w miejscu, gdzie między mną a wschodzącym słońcem
zalegał wielki pień z wykrotem. Upatrzony przez mewy. Nie mogłem oderwać oczu
od spektaklu zagranego przez słońce. Delikatne chmury przesłaniały
jego tarczę. Konary wielkiej topoli zdawały się podpierać słoneczną kulę,
tworząc lampion. Świat stał się malowniczy.
Łabędzie |
Od strony Siekierek nadleciała grupka łabędzi. Narastający świst
skrzydeł odciągnął mnie na chwilę od obrazu wschodzącego słońca. Ptaki sunęły
tuż nad wodą, zmierzając do zatopionej topoli. Spróbowałem je chwycić
obiektywem. Były stosunkowo blisko. Po chwili więc oglądałem już tylko ich
blednące we mgle sylwetki.
Łabędzie i drzewo |
Odleciały... |
Mgła nie odpuszczała do końca spaceru. Rozpraszała słoneczne
światło i tonowała dalekie obrazy rzecznej doliny. Im dalej sięgałem wzrokiem,
tym bardziej płaszczyzny wody i nieba przenikały się wzajemnie aż do zaniku
granicy. Dalej było nie wiadomo co. Jakby świat pożerała bezkresna i nieokreślona
przestrzeń…
Dotarłem przez świeży łęg do zatoczek wyrzeźbionych przez
nurt w osypującym się piasku wyspy. Dno łęgu pokryło się dywanem ziół, młodej
trawy, pączkującymi pędami dzikich jeżyn, pokrzywami… Próbowałem odnaleźć
ujście Świdra, lecz od czasu ubiegłorocznego spaceru rzeźba rzecznego koryta zmieniła
się nie do poznania. Wędkarz, który bez skutku moczył dwie wędki i rozrzucał zanętę,
potwierdził zmiany. Na pytanie czy biorą ryby, wzruszył ramionami:
- Dzisiaj nie. Brały wczoraj…
Zostawiwszy go poszedłem na sezonową wyspę bobrów ścieżką
zaznaczoną śladami łap z odciśniętymi błonami między palcami. Dzisiaj odnoga
była sucha. Odkryłem kolejne świeżo ogryzione drzewa i ścięte pędy młodych wierzb. Drzewa,
które całkiem niedawno runęły do wody, były ogołocone z kory. Ich gałęzie okryły
się listowiem i chmurą kwiecia. Ostatni wysiłek umierających topól…
Miałem króciutką nieudaną sesję z kaczkami. Były za żwawe na
możliwości leniwej migawki aparatu. Później nieco dłuższą chwilę fotografowałem
pliszkę. Sarny mignęły w oddali pomiędzy pniami kształtnych wierzb po ubiegłorocznym
ogłowieniu. Próbowałem wracać łęgiem do Ciszycy, lecz obiecująca droga
zakończyła się przed łanem wysuszonej nawłoci…
Parkoty |
Wracałem koroną wału przeciwpowodziowego, śledząc parkoty
kilku zajęcy na zaoranym polu.
Pliszka się stroszy |
Pliszka |
Kilka razy śmignęły mi nad głową zielone
dzięcioły. Bez szans na uchwycenie obiektywem. Robiło się błogo i ciepło.
Traktory warczały na polach. Samochody pośpiesznie gnały do Konstancina drogą
wzdłuż wału. Dzień się budził do pracy, a ja… cieszyłem się, że nigdzie nie muszę
zdążyć. Po lekturze książki Jamesa Rebanksa Życie
pasterza, opowieść z Krainy Jezior znalazłem w sobie jeszcze więcej
motywacji do zwalczania pokusy przyspieszania kroku, by zdążać na… cokolwiek…
Kwiaty klonu |
Kwiat klonu jesionolistnego |
Wracałem w innym nastroju niż po wczorajszym oglądaniu
wystawy „nieznanego” Zdzisława Beksińskiego w BUW.