Spacer drugi –
Wisła z Wysp Świderskich
|
Sobie taka gmina |
Nie
mogłem spać w nocy. Wstałem jak tylko księżyc wrzucił srebrną poświatę do
pokoju.
|
Konstancińskie klimaty |
Dosyć długo odmrażałem samochód, zaczęło się więc przejaśniać, kiedy
ruszyłem nad Wisłę w Ciszycy przez Łęg (przejazd przez most nad Jeziorką był nadal
zamknięty).
|
Mgła nad Wisłą |
Mgła wzbierała nad pradoliną Wisły już za Konstancinem-Jeziorną. Gdy dojechałem do lądowiska helikopterów TVN, wszystko wokół otulił nieprzenikniony całun. Minąwszy jakiegoś
zawiedzionego fotografa, który wracał do samochodu, dźwigając nadaremno statyw
i aparat z imponującym obiektywem, a potem z trudem odjeżdżał z pobocza drogi pokrytego
zamarzniętymi kałużami, zszedłem z wału przeciwpowodziowego na piasek wysuszonej odnogi, nieopodal zamarzniętej
tafli rozlewiska za zdewastowaną ostrogą.
|
Zeszklona rzeka |
Wyspy
Świderskie utraciły kolory. Dominował odcień błękitnej godziny, dając
tło czarno-białej grafice grudniowego krajobrazu pokrytego patyną szronu i szadzi. Księżyc
wisiał nad topolami łęgu i pól.
|
Róże Wisły |
W
kępie łozy ujrzałem wielkie róże boczniaków, które wyrosły na zagrzebanym w
wiślanym piachu pniu i na korzeniach wikliny. Grzyby okazały się nad wyraz
fotogeniczne. Fotografowałem je najpierw we mgle a później w świetle słońca
rozpraszającego gęste tumany podczas powrotu z rozległej plaży Wysp
Świderskich.
|
Róża z boczniaków |
|
Słońcem malowane |
|
Róża |
Po
zejściu nad wodę straciłem nadzieję na spektakularny wschód słońca. Skupiłem
się na bliskich planach. Po
ostatnim wezbraniu dno pokrywały jedynie zeszklone kałuże. Zamarznięty na
kamień piach trzeszczał pod butami, stawiając niewygodny opór. Stopy wykręcały się na nierównościach.
|
Malowidła z Nazka |
Ze
zdumieniem odkryłem, że Wisła znowu napsociła, urywając wielki fragment odsypiska
po wschodniej stronie wyspy i wycinając ostre przemarznięte skarpy. Woda przybliżyła się do
cmentarzyska starych drzew wyrwanych brzegom w górze rzeki. Jeśli to
podmywanie będzie trwać, poczerniałe kłody popłyną dalej. Póki
co fotografowałem oszronione osobliwe rzeźby pod kopułą jaśniejącej mgły, która
rozpuszczała krajobraz, i malowane mrozem rysunki przypominające wzory
z pustyni Nazca.
|
Wisła psoci minimalistycznie |
Ryzykowałem upadek do wody, stając na przemarzniętej
krawędzi piaszczystego urwiska. Powierzchnia wokół była poraniona rysami oddzielających się od skarpy osuwisk. Musiałem jednak. Fotografowałem niesione przez nurt figury z wodnej piany i piasku, wymodelowane
przez wiatr i mróz. Przypominały powstające zimą twory na plażach jeziora Michigan.
|
Cóż to jest? |
|
Barwy ochronne |
|
Autoportret ? |
Po
dotarciu do podmytego skraju łęgu na wyspie i końca ścieżki (reszta zniknęła zmyta przez wodę) zawróciłem. Spatynowane szronem cmentarzysko drzew przyciągało uwagę.
|
Rzeźby Wisły |
|
To z wysiłku zalegania |
|
Zmęczenie |
|
Woda, mgła i tajemnica błękitnej godziny - tu nocował kormoran |
|
Słońce skrada się za mgłą |
|
Coś |
Krajobraz jaśniał z
każdą minutą. Grudniowe słońce wschodziło za woalem leniwych oparów mgły,
wydobywając magiczne szczegóły zarośli, kreśląc przedziwne wzory, mamiąc grą
światła i cienia.
|
Poświata |
|
Minimalne środki artystycznego wyrazu |
Deptałem zamarznięte ślady bobrów, saren, wodnego ptactwa…
|
Wzeszło |
Gdzieś nade mną przeleciały dzikie łabędzie. Usłyszałem jedynie świst ich skrzydeł... Wzdłuż brzegu zaś przemknął samotny
kormoran w towarzystwie dzikich kaczek…
|
Coraz jaśniej |
W wartkim nurcie polowały bolenie,
wzniecając rozbryzgi wody i wiry…
|
Szron i szadź |
Opuściwszy brzeg rzeki i
plażę zanurzyłem się w srebrzysty obraz oszronionej uschniętej trawy,
krzaczastych zarośli, oddalonych drzew. Słońce uniosło się ponad wyspy i
ozłociło grudniową grafikę wiślanego korytarza.
|
Mrozem tkane |
|
Lubię ten nastrój |
|
Perski dywan królowej śniegu |
Odwiedziłem jeszcze zatokę pod Ciszycą. Jej powierzchnię pokrywał przejrzysty lód. Uschnięte
pędy chwastów zaścielające łęg zamarzniętym dywanem pękały z trzaskiem pod
butami. Oszronione liście szeleściły podczas każdego kroku. Nie mogłem zachować
ciszy, skradając się ku ptakom koczującym w płytkie odnodze nurtu rozdzielającego
płachty odsłoniętego piasku.
|
Myśli i patrzy... |
Spłoszona
czapla odleciała spod drzew na środek rzeki. Najpierw stanęła na mieliźnie. Po
namyśle zaczęła pociesznie kroczyć w poszukiwaniu ryb.
|
Podniosła nogę, czyżby coś było na rzeczy? |
To, co brałem za zmacerowane
przepływającą wodą i mrozem zarośla, okazało się stadem nocujących krzyżówek.
Ptaki wystartowały, wszczynając zamieszanie. Nie skłoniły jednak czapli do
odlotu.
|
Popłoch |
Wracając do samochodu, fotografowałem wał
przeciwpowodziowy. Mienił się szronem w świetle coraz jaśniejszego słońca,
stanowiąc ciekawy element urzekającego krajobrazu. Rzadko kiedy to miejsce
prezentuje się w tak atrakcyjnie.
|
Szron i pozłota |
|
Taka gmina nad Wisłą |
Spływ
kajakowy w grudniowej aurze byłby fascynujący. Zwłaszcza że ptaki z coraz większą
niechęcią podejmują ryzyko migracji w cieplejsze strony, a zwierzęta uwielbiają
łęg Wysp Świderskich.
|
Banalny kąt zyskuje w takiej aurze |